Przełożył i posłowiem opatrzył Tomasz Pindel
Mężczyzna czatujący w ciemności, by dokonać zemsty. Grupa biedaków, którzy postanawiają zająć kawałek pustyni. Piękna prostytutka, którą zarazem kocha i nienawidzi całe miasto. Drobny handlarz narkotyków szukający wsparcia u tajemniczych świętych. Kobieta zagubiona na cmentarzu w burzliwą noc po Dniu Zmarłych.
Dziewięć opowiadań. Dziewięć historii. Dziewięć skoków w głęboki Meksyk.
Role głównych bohaterów obsadza Eduardo Antonio Parra zwykłymi ludźmi: to prości rolnicy i robotnicy, ofiary przemocy, ale też kryminaliści i członkowie półświatka. W ich losach przegląda się rzeczywistość Meksyku początku XXI wieku, kraju, który kapituluje wobec wszechobecnych karteli i korupcji. Ale to nie sensacje rodem z pierwszych stron gazet wypełniają te opowieści, tylko historie jednostek, które czasem walczą o godność, a czasem już tylko o przetrwanie.
To proza skonstruowana z mistrzowską precyzją, oszczędna, celna, która potrafi przybrać tony liryczne, lecz bywa też lapidarnie oschła, a niekiedy staje się wręcz hipnotyczna. Parra nawiązuje do wielkich twórców literatury meksykańskiej – jak choćby Carlosa Fuentesa czy Juana Rulfo – pozostając zarazem twórcą na wskroś współczesnym.
Na początku prawdziwa literacka petarda, czyli fenomenalne opowiadania Eduarda Antonia Parry z tomu „Parabole milczenia” (Wydawnictwo Officyna 2022) w niezwykle uważnym przekładzie Tomasza Pindela. Książka niepozorna, czcionki i odstępów między wyrazami nie pokochają okularnicy, ale rzecz jest warta grzechu, bo odkrycie dla polskiego czytelnika tego meksykańskiego pisarza jest jedną z większych niespodzianek roku.
Przełożone właśnie przez Tomasza Pindla „Parabole milczenia”, trzeci tom opowiadań Parry, dają polskim czytelnikom próbkę wielkiego talentu narracyjnego i językowych zdolności Meksykanina. To proza zaskakująca formalnie i fabularnie, żywiołowa, hipnotyzująca. Opowiada o meksykańskiej Północy. I choć miejsce to wyznacza określoną scenerię jego fikcji i literacką tradycję, to polski czytelnik nawet bez przygotowania w lekturze niemal nic nie traci.
Na jednym z portali literackich pod pierwszą, oryginalną wersją „Paraboli milczenia” („Parábolas del Silencio”) znajduje się raptem kilka ocen i trzy opinie. Szczególnie interesująca jest ostatnia, w której rodak autora zauważa, że niski stan czytelnictwa Meksyku oraz promocja ukierunkowana na reklamowanie dzieł wątpliwej jakości przyczyniają się najpierw do przemilczenia, a później całkowitego zapomnienia tak wyrafinowanej beletrystyki. To zdaje jako żywo przypomina moje własne przemyślenia na temat rynku książki w Polsce (czego doświadczy też niniejszy zbiór, mam co do tego całkowitą pewność). Widać dobra literatura ma pod górkę w wielu miejscach na świecie. Tym większa radość, że ktoś ten zbiór odkrył i dzięki zaangażowaniu wydawnictwa Officyna oraz tłumacza Tomasza Pindla, możemy teraz podziwiać go w dziale nowości.
Mówiąc o literaturze latynoamerykańskiej, mamy zwykle na myśli pewna całość. Tomasz Pindel zwraca tymczasem uwagę, że w jej obrębie wyróżniamy literatury krajów, które mocno się od siebie różnią. Sam Parra pochodzi z północnej części Meksyku, co nie pozostaje bez znaczenia dla jego twórczości. - Również w samym Meksyku mamy do czynienia ze sporymi podziałami. Między Meksykiem północnym a południowym zachodzą gigantyczne różnice klimatyczne, przyrodnicze, kulturowe - zwraca uwagę.
Trzy teksty z prezentowanej dziewiątki to mistrzostwo świata. Niewinni święci zanurzeni w atmosferze realizmu magicznego odwołują się do tradycji radosnego wspominania bliskich zmarłych. Noc spędzona przez bohaterkę opowiadania na cmentarzu w oddaleniu od grobu ukochanego, przy którym zgromadziła się wdowa po nim otoczona najbliższymi, dostarcza protagonistce niezapomnianych wrażeń, a intensywność przeżyć i wizji wydaje się jedyna w swoim rodzaju. Śmierć jawi się tu nie jako dopust boży, lecz zwykłe, nieobce człowiekowi zrządzenie losu, które należy przyjąć, a opowiedzenie o tym z przymrużeniem oka nie jest niczym zdrożnym (patrz też: Arto Paasilinna, Wyjący młynarz).